niedziela, 28 października 2012

I mamy zime....

Kochane!
Witam Was cieplutko z wirtualna imbirowo-cynamonowa herbata oraz mufinkami (jedyny rodzaj "ciasta", ktory jako tako mi wychodzi;-)))!

Znow zmuszona jestem napisac..: "troche mnie nie bylo", mysle jednak, ze zdecydowana Wiekszosc z Was juz sie zdazyla do moich nieobecnosci "przyzwyczaic", co rzecz jasna w zadnym stopniu nie usprawiedliwia mojej nieobecnosci u Tych z Was, ktore maja wlasne blogi:( mea culpa:(  Praktycznie rzecz biorac, rezerwujac sobie...powiedzmy 5-6 godzin na przecietnej wielkosci wpis (mam na mysli moj wlasny przyklad) plus zdjecia, ktorych u mnie jest dosc...."sporo" a ktore rowniez wymagaja pracy, choc prawde mowiac nie bawie sie w ich obrobke poza zmniejszeniem i podpisem - okazuje sie, ze grozi mi zwykle "manko czasowe":(( Ale z tego typu problemem boryka sie Wiekszosc z Was, wiec nie bede sie rozpisywac, tym bardziej, ze przyslowiowej Ameryki nie odkryje....
  Chcialabym jeszcze na moment wrocic do poprzedniego wpisu odnoszacego sie do komentarzy:
zablokowawszy komentarze od Osob Anonimowych, doszlam do wniosku, ze jest to niesprawiedliwe w odniesieniu do Tych z Was, drogie Anonimowe, ktore jestescie ze mna od samego poczatku i dlatego postanowilam wprowadzic moderowanie. Tak, moderowanie wlasnie. I to bynajmniej nie dlatego, ze obawiam sie krytyki, nie mam absolutnie nic przeciwko krytyce, ktore wnosi ISTOTNE I KONSTRUKTYWNE a zatem - takze cenne - sugestie dla jej Odbiorcy. W momencie jednak gdy jej celem jest glownie przelanie wlasnych frustracji i kompleksow na druga Osobe bez jakiegokolwiek uwzglednienia Jej poziomu wrazliwosci - nie mam zamiaru takiej PSEUDOKRYTYKI tolerowac i publikujac ja - ZASMIECAC  w ten sposob moje miejsce, ktore w koncu to ja stworzylam w sieci - i niepotrzebnie zupelnie przyjmowac na siebie cudzy jad. Nie tak dawno jeszcze zastanawialam sie, dlaczego Niektore z Was Kochane Babeczki - moderujecie komentarze...Teraz juz WIEM, ROZUMIEM i POPIERAM. Nie ma sensu "przeflancowywac" negatywnej energii na wlasne poletko, na ktorym uprawia sie drobiazgi majace na celu choc w minimalnym stopniu upiekszanie - na kazdej z plaszczyzn - otaczajacej nas rzeczywistosci....Kiedys Fiodor Dostojewski napisal: "piekno moze ocalic swiat" - jakkolwiek subiektywna moze byc definicja owego piekna - warto o tym pamietac, nawet ukladajac dekoracje z owocow na stole:) czy.....komentujac Innych w odniesieniu tylko i wylacznie do wlasnych "prawidel" tego co jest "be" i tego, co jest "cacy"......
  Wracajac jednak do tematu mojej dzisiejszej bazgraniny...
JEST ZIMNO...I BIALO....za oknem, choc to jeszcze pazdziernik wprawdzie i jeszcze kilka dni temu biegalam w sweterku, dlatego z zaskoczeniem dzis rano, po podniesieniu rolet zobaczylam biel snieznej pierzynki za oknem, pokrywajacej wiekszosc ogrodu:))
  A czas zimowy kojarzy mi sie nieodmiennie z przygotowaniami swiatecznymi, rowniez w kwestiach dekoracji...dlatego dzis przedstawiam Wam Kochane kilka kolekcji, choc nie wszystkie zwiazane sa z magicznym okresem, jakim dla mnie zawsze jest...owe "przedswiateczne szalenstwo" ;-))))
   Quilt....nie jako narzuta (choc moze nia byc) lecz jako serweta na okragly stol, ktora Ktos, z mysla o Kim powstala - na nim polozy.....

 Tym razem nie przemilcze juz faktu, ze sie nad nia dosc..."ostro" narobilam...Zaczelam od czterech blokow, ktore mialy zdeterminowac kolorystyke calosci....Dopiero pozniej, etapami powstawaly kolejne elementy...nie bylo szkicu, zarysu nawet. W tym przypadku poszlam na zywiol a raczej slepo podazylam za wyobraznia. W ten sposob powstala serweta, o ktorej z duma moge powiedziec, ze jest JEDYNYM EGZEMPLARZEM NA SWIECIE, chyba, ze Ktos sprobuje ja skopiowac;) Ale wowczas bedzie to...KOPIA.
 ...Wracajac do serwety....centralne czesci pikowalam recznie, po kilka warstw tkanin i wypelnienia, czyli pianki - bez naparstka oczywiscie (!!), choc kolekcje naparstkow mam...powiedzmy taka, ktora sprawia bardzo mylne wrazenie - KONIECZNIE NIEZBEDNYCH:)))))))))
 Zewnetrzne brzegi zdecydowalam sie popikowac juz maszyna, by stworzyc tak ukochane przeze mnie wrazenie 3D :) Tak, tak, nawet w przypadku quiltow daze do uzyskania tego efektu, ktory wyroznia je sposrod innych. I tak ma byc....(?)
  Tkaniny: Lecien z serii Lynette Anderson, Moda serii Maison  Garance, Basic Quilters, Moda serii Lumiere de Noel, oraz bawelna Uni.
Ach...jeszcze ta zielona tkanina to Red Rooster z serii Tangled Threads by Terri Degenkolb.
W samym srodku umiescilam okragly blok z - moim zdaniem - magicznym przeslaniem nie tylko na okres swiat....
Bloki umiescilam w taki sposob, by dwa odwrocone niejako pozostaly napisami, by z kazdej strony byly czytelne;)
 Do powyzej opisanej serwety dopasowalam quiltowe, pikowane poszewki na poduchy w ilosci 3 sztuk. Oto one:




 Oblamowanie powstalo z pocietych, nastepnie pozszywanych 2 i 3 centymetrowych paseczkow tkanin. Licze, ze sie spodoba:)
 Jeszcze pokaze spod, lewa strone serwety, ktora rowniez mozna ulozyc na stole jako alternatywe:))
 Ponizsza "rzecz" powstala z mysla o moich zbiorach sznurkow wszelkiej masci i tasiemek...Pudlo jest dosc...spore, pomiesci wiekszosc zasobow....Wykonalam je w odwrotnej kolejnosci, tzn. TKANINA zdominowala kolorystyke calosci, w tym haftu...wlasciwie przede wszystkim haftu...
Zaczelam od doboru nici : jedwabiu, ktory wczesniej pocieniowalam w odcieniach subtelnych pasteli, wzor natomiast nasunal sie w trakcie haftowania:))

W punkcie centralnym uwiescilam uroczego charmsa od Lynette Anderson w ksztalcie maszyny do szycia, natomiast ptaszek na galazce pochodzi z tych charmsow, ktore malowalam wlasnorecznie.

  Jeszcze  maly detal: wycielam w szkatulce otwor i "wmontowalam" drewniany guziczek:) Taki niby drobiazg ale....czesto jest niewytlumaczalnym dopelnieniem calosci...




 Tkanina  w srodkowym rzadku, na samej gorze byla inspiracja do powstania powyzszej szkatuleczki;-)
A propos tkanin.....Ponizszy zestaw mam nadzieje wystarczy mi na okres zimowy, o ile okre ow nie przeciagnie sie zbytnio;-)))



 Ponizsze to welniane dzerseje i kaszmirowa flanela w odcienbiu wielbladzim - posluza jako surowiec, z ktorego powstan ciuchy zimowe;-)
I...jeszcze malenki rzucik okiem na quiltowa kolekcje bawelny :-)

 Pamietacie moj ostatni quilt????
Uszylam do niego ...koszyczek na pieczywo, jako ze quilt lezec bedzie na stole w jadalni i pelnic  funkcje serwety, zatem koszyczek wraz z rzeczona seweta stworzy przyjemny dla oka mariaz i formy i tresci;-))


 ...Na razie jednak.....skladam w nim nowoprzybyle nici kaszmirowe, niezbedne do haftu przestrzennego...Musze tylko zakonczyc ich cieniowanie.

 Lamowalam brzegi i wyokraglone uchwyty recznie. Koszyczek jest bardzo sztywny i stabilny a o to wlasnie mi chodzilo.
 Poduszka na szpilki i igly....Pokazywalam tyle ich wariantow, ze juz sama nie pamietam niektorych ich form, nie mniej jednak ponizszej na pewno nie bylo. Mam na mysli przepikowanie "na wylot" naszywanych aplikacji. Potrzebna jest do tego bardzo dluga igla ale efekt jest ciekawy. Poduszka wyglada "plastyczniej" i jest "zbita", dzieki czemu igly i szpilki sa w niej bardzo stabilnie osadzone .



 Poduszeczke od podstaw, w 100% uszylam recznie, z malenkich skrawkow roznych tkanin, dolozylam aplikacje z szantungu w miejscu centralnym, ozdobilam haftem wstazeczkowym. Gotowe:)





 Zawieszki....wprawdzie nie dla mnie ale warte tego, by ich forme uwiecznic.
Cebulowaty ksztalt ostatnio wlokl sie za mna na tyle silnie, ze....zaraz po uszyciu moich, przystapilam do szycia tych:)
 Tkaniny to cienki len polaczony z bawelna Moda- serii Verona Rose, kilka zawieszek drewnianych, plus subtelny haft plaski i wstazeczkowy stworzyly nienachalna w tresci calosc....






 A teraz................A teraz.............by znow Ktos mogl mi "dolozyc", ze sie chwale - tym razem bedzie mial racje - BO SIE CHWALE, radosc mnie rozsadza wrecz..... Widzicie klateczke w oranzerii ponizej...?????przedstawiam Wam Kochane Dwoch Nowych Lokatorow:)))))))))))))))))

 Cytrynowozielona to samiczka - Vella oraz blekitnoturkusowy Tobi:) Dwa Malenstwa Papuzek Falistych:))))) Jestem przeszczesliwa!!!! Nasza Aisha, potocznie zwana Fifi  (suczka Shih-Tzu) miala ochote wpakowac sie cala do klatki, niestety skarcona przeze mnie zmuszona byla odpuscic ten szalony pomysl, po czym dzien pozniej calkowicie stracila zainteresowanie ptaszkami, nawet ich  dzwieczne trele nie sa w stanie Jej zwabic pod klatke:-)))))
Panienka pojawila sie w miniona srode, natomiast Monsieur ....wczoraj...dzis juz siedzial mi na palcu udajacym zerdke, jednak jesc z reki nie chcial....Potrzebuje czasu...I tak jestem w totalnym szoku, ze moge swobodnie wlozyc reke do klatki i nie wywoluje w niej poplochu...Dziwne.... Wiem, ze jest to dziwne, poniewaz "troche" ( no dobra, troche wiecej niz troche:-))) ) poczytalam na ten temat. Zakup Ptaszkow w zadnym wypadku nie byl spontanicznym kaprysem, tym bardziej, ze nigdy wczesniej nie mialam w domu tych uroczych Istotek - chcialam zatem - przynajmniej w sensie teoretycznym - byc przygotowana na przyjecie i wspolne zycie z nowymi Domownikami. Ciekawostka: w odroznieniu od mojej Aishy vel Fifi (uroczego "pieska - mopka", ktory gdy spi nie wiadomo nigdy, gdzie ma ogon a gdzie lepek)- Ptaszki nie reaguja na blysk flesza w aparacie fotograficznym:)))))))))))) Z Fifi mam ogromny problem: za kazdym razem, ilekrosc biore aparat do reki - PIESEK sie DEMATERIALIZUJE:(((((((((((((( Podczas burzy, zwlaszcza blyskawic - chowa sie do szafki kuchennej...szok.....To dlatego praktycznie nie mam na blogu fotek Fifi - nie chce Jej na sile stresowac...Dlatego reakcja Ptaszkow byla sympatycznym zaskoczeniem:))))
Powiedzcie, czy nie sa slodkie???????
 
 To jest Monsieur Tobi....bardzo odwazny i niezwykle ruchliwy:))))
 Czyszczacy piorka Ptaszek to Panna Vella, nieco wieksza ale niebywala chytruska;-))))
A tu...ponizej....coz...."Rzeczywistosc pazdziernikowa" bawarskiego miasta.....ktora jednak zamierzam przekuc w kolejne tforry:))))))) A tymczasem................

Kochane zycze Wam radosci czerpanej garsciami z otaczajacej rzeczywistosci:)))))
Mnostwa inspiracji w nadchodzacym tygodniu,
Slonca, ktore przyjemnie rozgrzewa i otula cieplym blaskiem
Usmiechu dla Innych i nas samych:))))))
Usciski sle:)

wtorek, 9 października 2012

Jak to z tym zielonookim potworem zazdrosci jest..I maly tutorial:).?

Witam Was Kochane!

    Dziekuje Wam za wszystkie  komentarze....ktore wlasciwie zawstydzily mnie..
Te z Was, ktore "czytaja" mnie od poczatku istnienia bloga - wiedza, ze posty moje, czesto chaotycznie - przynajmniej w mojej ocenie - pisane byly i sa nadal bardzo spontanicznie, czesto z literowkami, moze niedociagnieciami stylistycznymi (mam nadzieje, ze Polonistki mi wybacza ...) i nawet pospiesznie - jednak ZAWSZE SA PRAWDZIWE, bo odzwierciedlaja dokladnie to, o czym w danym momencie mysle.
   I dzisiejszy post rowniez taki jest.. Dlatego wlasnie pisze o tym, ze naprawde mnie zawstydzilyscie, bo nie przypuszczalam, ze te dwa zdania, ktore wcisnelam (zbyt pospiesznie i nieopatrznie byc moze - co zaraz wyjasnie) zostana po prostu zauwazone... i..skomentowane..
     Ostatnie poltora roku, bloga  tworza fotki i opisy,opisy plus fotki przedmiotow, ktore w zasadzie poza forma sie nie roznia...Pomyslalam wiec, ze byc moze staje sie to nuzace, dlatego rozwazalam stopniowe, podkreslam: stopniowe "usypianie" bloga, co absolutnie nie mialo oznaczac, ze zaniecham wizyt na Waszych blogach, miejscach niezwykle czesto magicznych, inspirujacych, zmuszajacych w przyjemny sposob do zastanowienia sie, do refleksji... Ktore z Was mnie znaja, wiedza, ze nie slodze, bo nie lubie - stwierdzam fakt i przedstawiam wlasne poglady.
  Z kilkunastoma z Was mam kontakt "glosowy" rozmawiamy telefonicznie, czesto nawet nocami o sprawach blahych i waznych i ogolnych i osobistych...Z wieloma z Was prowadze korespondencje, nie zawsze zwiazana tylko z pasjami....To zasluga bloga, bo gdyby nie on - o te znajomosci bylabym ubozsza. I to jest niezwykle cudowne, dla mnie osobiscie - wyjatkowo cenne. Choc i tu musze sie przyznac, ze nie zawsze nadazam z odpisywaniem...Czasem nawet zdarzy mi sie wyslac odpowiedz nie tam, gdzie byla adresowana:)))))) - co rowniez zostalo mi wybaczone:))
   Wracajac jednak do komentarzy, chcialabym przytoczyc jeden, ktory uzmyslowil mi - nie po raz pierwszy zreszta - istote natury ludzkiej a takze - a moze przede wszystkim - "normalnosc" pewnych specyficznych reakcji rowniez w swiecie wirtualnym. Szkoda, ze piszacej ponizszy komentarz o wydzwieku czysto zlosliwym zabraklo odwagi by sie podpisac ale czesto i takie zachowanie bywa "norma - w krzywym zwierciadle";)  Oto jego tresc:





Anonimowy Anonimowy pisze...
Proszę się zastanowić, coraz mniej komentarzy. Oswiadczenie o zamknięciu bloga miało sprawdzić, ile osób interesuje się jeszcze tym blogiem. Ludzie są zazdrośni, nie lubią, gdy chwalimy się rzeczami, na które nie stać innych.
Robisz to, bo szukasz osób, które zainteresują się tym, co robisz, pokazujesz foto rzeczy, na które wielu nie stać, nie dziwi mnie to, że coraz mniej osób cię lubi- szkoda. Musisz być bardzo samotna, i do tego jeszcze, fakt, że publikujesz komentarze po swojej cenzurze.
7 października 2012 21:40
 Usuń

Szanowna "ANONIMOWA":
 Odpowiem krociutko, by niepotrzebnie nie wdawac sie w bezsensowne polemiki:
1- Nie zastanawialam sie nad ILOSCIA komentarzy. Czy otrzymam ich mniej czy tez wiecej, w kazdym przypadku sa dla mnie jednakowo cenne.
2- O ile sobie przypominam, nie wydalam zadnego "oswiadczenia", nie zorganizowalam konferencji prasowej;) Az tak wysoko nosa nie nosze ( zreszta byloby to nieco trudne przy moim wzroscie), by czuc sie kims w rodzaju - bo ja wiem? - "Vipa" i  w zwiazku z tym wydawac "oswiadczenia" dotyczace zamkniecia bloga;)) Poza tym, powyzej, o ile ponownie nie wyrwiesz moich slow z kontekstu - zrozumiesz (mam taka nadzieje) moje intencje.
3-Poza Twoja reakcja, dosc specyficzna , nie zauwazylam "zazdrosci" ze strony Osob - czesto Kolezanek blogowych - ktore pokazuja przepiekne dziela wlasnych rak i takze dziela sie radoscia wynikajaca z nabycia roznego rodzaju przedmiotow. Ich radosc zawsze udziela sie takze i mnie, nie widze w tym niczego niestosownego. W kazdym razie ja problemu z zawiscia nigdy nie mialam i  dzieki Panu Bogu za to. Nie lubie wysylac negatywnej energii w przestrzen, poniewaz WIEM, ze zawsze wroci do Nadawcy, wiesz?
4- I...czym sie niby "chwale"??? Dla Twojej informacji i bardziej klarownego wyobrazenia : gdybym zamierzala sie "chwalic" - mozesz mi wierzyc, zamiescilabym RZECZY, ktorych na lamach bloga NIGDY nie pokazywalam.
Zreszta po co? To tylko rzeczy a ich glowna cecha jest permamentne, dosc szybkie  przemijanie  a ich nadmiar lub brak nie uczyni ze mnie lepszej, czy gorszej Istoty, warto o tym pamietac..
5- Skad wiesz, ze coraz mniej Osob mnie lubi, skoro nawet ja tego nie wiem i wiedziec nie chce?? Pochlebiasz sobie, wypowiadajac sie w imieniu Ogolu. Ja bym sie nie odwazyla wlasnych opinii - odgornie niejako -przypisywac Ogolowi...W ubieglym wieku, w latach trzydziestych na terenie Panstwa, ktore bezposrednio sasiaduje z Polska byl Ktos taki, ktory twierdzil, ze mowi w imieniu Ogolu - wiemy wszyscy, jak potoczyly sie Jego losy...i losy Panstwa, na czele ktorego postawil Go przewrotny los...
6- O ile wiem, nigdy nie "bawilam sie " w cenzurowanie komentarzy. Wszystkie sa publikowane a Twoj jest tego przykladem. A moze martwi  Cie fakt, ze komentarzy podobnych Twojemu otrzymalam tylko 3 w dwu i polletniej
"karierze" bloga? Pamietam je: Pewna Pani chciala walczyc o moja dusze,po tym jak napisalam, ze Tarot nie straszy:) Innej Pani "robilo sie niedobrze" na widok pastelowej kolorystyki moich prac a teraz Ty przypisujesz mi cechy, z ktorymi prawdopodobnie sama sobie nie radzisz? Oczywiscie wszystkie byly..."Anonimowe" ;)) Psychologia okresla taki stan rzeczy w sposob dosc jednoznaczny. Zostawiam to Tobie pod rozwage.
  I na koniec : Jesli moj blog wywoluje w Tobie tak niepozadane emocje to...prosze Cie bardzo, omijaj go szerokim lukiem ,  w koncu odwiedziny w tym miejscu nie sa obowiazkowe, prawda? A ja bede radosnie spokojna, nie przyczyniajac sie do Twoich negatywnych odczuc:)

Bardzo mila "przeciwwaga" jest np. komentarz Sabinki - Savannah:)
Podpisuje sie pod kazdym Twoim slowem, rowniez uwazam, ze nie zawsze do wykonania ineteresujacego przedmiotu absolutnie niezbedne sa kosztowne surowce - i te, z ktorych korzystam nie zawsze takie sa. Staram sie - o ile jest to mozliwe - zdobywac je w mozliwie najatrakcyjniejszych cenach. A ze czesto pod wykonana praca podaje producenta tkanin np. patchworkowych oraz serie, z jakiej powstala, czynie to po to by Babeczki, ktore zechca jednak wykorzystac te konkretnie tkaniny mialy ulatwione zadanie w poszukiwaniach - na pewno zamiarem moim nie jest "chwalenie sie", ze korzystam z solidnych i dobrych jakosciowo tkanin.
 Jedwab:
Jakis czas temu udalo mi sie kupic 10m jedwabiu w IKEI na tzw. karte Ikea- Family w cenie 5€ za metr, podczas gdy "normalna" cena 1 metra w sklepach w moim miescie plasuje sie od 19 do 24,99€ za metr- subtelna roznica, prawda? Poza tym korzystam z jedwabiu ze wzgledow czysto praktycznych : otoz np. na przedmiotach wykonanych z tej tkaniny nie osiada tak szybko kurz a jesli nawet - utrzymuje sie TYLKO NA JEGO POWIERZCHNI, co jest dla mnie ogromnie wazna zaleta, bo np. pudelka oklejone jedwabiem, liczace sobie i kilkanascie lat nadal wygladaja swiezo i chyba o to chodzi. Fakt, ze jedwab ma cudowny, "nienachalny" polysk - pozostawiam bez zbednych komentarzy.
Len:
Kocham len i w niektorych pracach przewija sie ten surowiec jako dominujacy. Tu jednak "wykluwa sie" kolejny klopot, mianowicie cena...W Regensburgu dobrej jakosci len, o w miare rownym splocie, niezbyt gestym ale jednak na tyle scislym, by mozna go bylo wykorzystac na wiele sposobow kosztuje ok 40€ za metr:( W zwiazku z tym pozostaje ineternet, gdzie zdjecia nie oddaja w pelni technicznych wlasciwosci o jakie mi chodzi i  zwykle przy otwarciu przesylki...rzednie mi mina. Wtedy pozostaje wykorzystac go do nadrukow, co tez namietnie czynie:)))) Ostatnio udalo mi sie jednak, cudem jakims nabyc przepiekny RECZNIE tkany a przy tym dosc cienki, w ilosci 7m za cale 12€ - bylam - i jestem wniebowzieta!!!! Wykorzystany bedzie do kolekcji zimowych poduch i bozonarodzeniowych ozdob.
Bawelna:
Jesli chodzi o quilty, patchworki...Te narzuty, ktore sa moja prywatna wlasnoscia sa UZYWANE na codzien, bez zbednego chuchania i dmuchania na nie. Wychodze z zalozenia, ze rzecz jest dla mnie - nie ja dla niej i skoro w jakis quilt wlozylam mase pracy - bo nie oszukujmy sie, tak jest - musi mi "troche" posluzyc, nie moge sobie pozwolic na wykorzystanie tkaniny watpliwego pochodzenia, tkaniny, ktorej w "hardkorowy" sposob nie przetestowalam. Nie biegam z serwetami, poduchami, narzutami do pralni chemicznej ( a powinno sie podobno tak wlasnie je czyscic...tylko z drugiej strony, mysle sobie, ze 200 lat temu pralni chemicznych nie bylo...) - ja je piore w pralce! Nie korzystam wprawdzie ze srodkow pioracych o zbyt agresywnych wlasciwosciach - Perwoll wystarczy, lub cos o podobnym dzialaniu, co nie zmienia faktu, ze nawet po kilkunastu praniach wygladaja niemal jak nowe. I tu, niestety ( a moze wlasnie stety) zasluga jest TKANINA. Oczywiscie, ze quilty dawniej powstawaly z resztek starych ubran ale tez tkaniny, z ktorych je szyto, nawet pozornie zuzyte, nadal charakteryzowaly sie duza sprezystoscia wlokien, choc nieco splowiale ( do XIXw. w Stanach Zjednoczonych uzywano barwnikow naturalnych, co mialo wplyw na lekkie blakniecie pokrytej nimi tkaniny), nadal zachowywaly swoja solidna strukture. Kochane, nie oszukujmy sie...dzisiejsza "jakosc" jest terminem o ...mocno umownym znaczeniu, czesto nawet zdarza sie i tak, ze cena nie odzwierciedla ich jakosci...Dlatego po wielu eksperymentach decyduje sie na tych a nie innych producentow tkanin specjalnie przeznaczonych do patchworkow.
W kwestii jeszcze pralni...Jedynym wyjatkiem sa zaslony na piance i podszewce z salonu, ktore do pralni niejako zmuszona jestem nosic, poniewaz nie upralam wczesniej tkaniny wierzchniej a nie chcialabym, by ich dlugosc ulegla "redukcji" ;)))


 I tym optymistycznym akcentem pozwole sobie niezbyt moze plynnie :))) przejsc do tematu, ktoremu poswiecam niniejszy tutorial:

Ozdabiamy przedmioty, tworzac skrawki piekna wokol nas....moze poszerzmy nasze dzialania o....ciuszki???
W kazdej szafie znajdzie sie "opatrzony", czasem lekko zmechacony sweterek, ktory uwielbialysmy, zanim wszedl w stadium agonii a jednak reka drzy przed wyrzuceniem.... Macie tak? Ja mam, serio:))))
Ze zmechaceniem radze sobie na dwa sposoby:
1. Gole niechciane kuleczki maszynka specjalnie zakupiona do tego celu ( uwazam, ze moglam w to miejsce wypic rozkosznie aromatyczne latte w milym Towarzystwie). Maszynka bowiem nie zawsze sie sprawdza:(((( choc oczywiscie czesto wystepuje w roli testera mojej cierpliwosci;)))))) co tez bywa nieocenionym doznaniem;//
2. Ten sposob jest najskuteczniejszy aczkolwiek nieco ryzykowny: maszynka do golenia ale jednorazowka:)))) :
-naciagam sweterek na deske do prasowania i gole kulki i wszelkie inne zmechacenia W POPRZEK dzianiny. (JEDNAK: UWAGA!!! Z WYCZUCIEM, Kochane)Dlaczego? Jest efektywne. Proste. Mam sweterki, ktore licza sobie lata a poniewaz sa miekkie i cieple no i maja naprawde szlachetny sklad co nie zawsze chroni je przed zmechaceniem  - wiec sweterki te wygladaja niemal jak nowe, pod warunkiem jednak, ze nie ulegna sfilcowaniu - na te "przypadlosc" lekarstwa jeszcze nie wynalazlam ;)))
Zatem po odpowiednim przygotowaniu "gruntu" - czyli "odmechaceniu"  przystepujemy do....kolejnego etapu:
Odswiezenia w lepszy sposob:)
Potrzebne beda:
Plastikowe wieczko niezbyt twarde np. po lodach - wazne, by jego powierzchnia byla gladka
lakier do paznokci, najlepiej bezbarwny
skrawki satyny ( jedwabna bylaby najlepsza ale rownie dobrze sprawdzi sie poliestrowa) w odcieniu sweterka lub - przeciwnie, w kolorze stanowiacym "przeciwwage" dla naszego sweterka
skrawki jedwabiu lub aksamitu . Ogolnie chodzi o to, by skompletowac skrawki w identycznym kolorze ale rozniacych sie faktura badz o jednakowej fakturze ale rozniacych sie kolorem:)
nozyce (najlepiej do papieru, by wyciac elementy z wieczka)
nozyce do tkanin, sredniej wielkosci, by bez problemu wykroic niewielkie formy ze zgromadzonych skrawkow
igla dluzsza ale niezbyt gruba
mocne nici, najlepiej poliestrowe, do szycia skor w pasujacym kolorze.
cienka gabke lub pianke zwana ocieplina
monety lub nakretki o roznej srednicy:) moga byc inne drobiazgi do odrysowania ale warunkiem jest, by mialy oble ksztalty (na ostrych brzegach tkanina moze sie przetrzec:(
- Najpierw pokaze efekt koncowy, by Was nieco zachecic:))
 nie jest najgorzej, prawda? Zwlaszcza, ze sweterek liczy sobie..4 lata..( jesli chodzi o wspolczesna  "globalna jakosc" to juz prawdziwy "oldtimer" :)))) )

Zaczynamy:
1. Rysujemy, nastepnie wycinamy z miekkiej pokrywki "po lodach" ;))))) ksztalty, ktore nastepnie "otapicerujemy" tkanina:

 2. Ja postawilam na elipsy i kola:)
3. Tak wyciete elementy pokrywamy z jednej strony pianka (ocieplina) lub cieniutka gabka. Ja wykorzystalam gabke.
4. Nastepnie fastrygujac brzegi przykrojonych tkanin ( z zapasem ok 1cm z kazdej strony) , sciagamy je jednoczesnie nakladajac - jak czapeczki maluchom - na nasze formy wykrojone z wieczka, pokryte pianka lub gabka:)
 5. Wyglada to tak, mniej wiecej...
 6.Dodatkowo zszywamy "po przekatnych", by wzmocnic "otapicerowanie" :-)))
7. Lakierem do paznokci podmalowujemy brzegi tkaniny (widzicie te ciemniejsze zacieki? to jest lakier) , by dodatkowo zabezpieczyc tkanine przed strzepieniem
8. Nastepnie naszywamy wzdluz brzegow naszych foremek w dowolny sposob nitka idealnie dopasowana do sweterka.
Raz jeszcze efekt koncowy przedstawiam:
Mam nadzieje, ze nie bylo trudne???? W ten sposob mozna ozdobic np. rekawy w sweterkach, rekawiczki, brzegi szalika lub dol spodnicy, tworzac (w przypadku spodnicy: tylko z jednej strony) interesujacy detal, rozniacy sie jednak od masowych ozdob, jakie widzimy w sklepach...

Zycze Wam udanego tygodnia, pomimo faktu, ze jutro juz sroda :)
Sympatycznych wieczorow i sloneczka!!!
Buziaki sle:)